czwartek, 4 grudnia 2014

Rozdział dwunasty

Podniosła powieki. Ziewnęła rozciągając się. Jej nogi były zaplątane z jego jak sznur zrobiony z warkocza.
Harry spał słodko. Ramiona chłopaka mocno otulały jej talię. Jednak nie była to wodza wyobraźni, to wszystko działo się naprawdę.
Uśmiechnęła się sama do siebie. Pogłaskała go lekko po policzku, całując w to samo miejsce. Jego usta rozszerzyły się w uśmiechu. Otworzył oczy. Jego dłoń zaczęła kreślić rozmaite wzory na jej udzie. 
-Wstajemy?-spytała kładąc swoją głowę na jego nagim torsie. 
-Poleżmy jeszcze chwilkę.-mruknął zakrywając ich jeszcze bardziej kołdrą.
Gdy dziewczyna chciała podnieść się, on zwinnie złapał ją za biodro. Usiadła na jego brzuchu. Koszulka, którą miała na sobie podwinęła się lekko, odkrywając połowę jej ud.  Pochyliła się składając na jego ustach delikatny pocałunek. Chłopak przycisnął ją jeszcze bardziej do swojego ciała. 
-Puścisz mnie?-zamrugała rzęsami. 
-A co za to będę miał?-na jego twarzy pojawiła się cwana mina.  
-Śniadanie.-pstryknęła go w nos, uciekając z jego objęć. Zaśmiała się wychodząc z pokoju, a potem zbiegając po  drewnianych schodach. Weszła do kuchni. Otworzyła lodówkę z której wyciągnęła cztery jajka. Włączyła gaz na, który postawiła czarną patelnię. Wlała do niej kapkę oleju. Kiedy żółta ciecz, zaczęła już bąbelkować wbiła na nią pożywienie o dużej zawartości białka. Z szuflady wyjęła drewnianą łyżkę, którą później wyciągnęła jajka rozkładając je na białych talerzach. Nagle na swoich biodrach poczuła dotyk dużej wielkości dłoni.
-Harry.-musnął ustami jej szyję. 
-Nigdy więcej mi nie uciekaj.-mruknął w jej górną część ciała. Oddalił się lekko całując ją w czubek głowy.
-Postaram się, ale wiesz było mi strasznie gorąco.
-Wiem jak na ciebie działam.-puścił jej oczko, siadając na blacie obok zlewu. Na jej policzkach pojawiły się dość czerwone rumieńce.
-Zapraszam do stołu.-schyliła się sięgając po dwie przezroczyste szklanki do, których wlała sok pomarańczowy.  Gdy chciała schować kartonik do lodówki, szatyn złapał ją za rękę, dzięki czemu stała pomiędzy jego nogami. Podniósł ręce w których trzymał żółtego kwiata. Włożył go pomiędzy kosmyki jej brązowych włosów. Popatrzyła w jego szmaragdowe oczy, w których teraz mogła zauważyć złote iskierki. Zeskoczył z blatu, zabierając z jej dłoni kartonik. Otworzył lodówkę do której schował wcześniej trzymaną rzecz. 
***
-Jaka jest twoja matka?-wsiedli do auta. Harry odpalił samochód wyjeżdżając spod domu. 
-Ona jest totalnie nieodpowiedzialna. Żyje w uzależnieniu. Topiąc smutki w alkoholu. Moje dzieciństwo opierało się na poznawaniu to coraz nowszej niani. Ona wolała wypady z przyjaciółkami, zakupy, imprezy. Po części rozumiem mojego tatę, że odszedł, ale dlaczego nie zabrał mnie ze sobą?-podniosła głowę, wpatrując się w zielone tęczówki chłopaka. W jej kącikach oczu pojawiły się malutkie krople łez.
-Może, chciał to wszystko przemyśleć.-złapał ją pocieszając za kolano.
-Nie Harry. Ja myślę, że mogło coś się stać, dlatego po mnie nie wrócił.-przymknęła powieki wsłuchując się w melodię płynącą z radia. 
-A ja myślę, że to wszystko za bardzo koloryzujesz. Znalazł sobie jakąś kochankę. Założył rodzinę, a to co było w przeszłości zostawił daleko za sobą.-spojrzał na jej prawy policzek, z którego poleciała drobna łza. -Przepraszam.-westchnął wpatrując się na drogę przed sobą. 
-Ty nie wiesz jak to jest, być samą przez prawie całe dzieciństwo. Nie mieć do kogo się odezwać. Moimi jedynymi przyjaciółmi były misie, których miałam pod dostatkiem. 
-Wiem.-podniosła głowę. Twarz Harry'ego nie wyrażała żadnych emocji.
-Jak to?-wytarła oczy w rękaw siwej bluzy.
-Proszę zanim ci to powiem, obiecaj, że już nigdy nie będziesz płakać. Nienawidzę widzieć ciebie płaczącą.-uśmiechnęła się lekko. -Mój ojciec zostawił nas samych. Mnie, siostrę i mamę, uciekając do swojej kochanki. Do tej pory go nienawidzę, nie za to, że zwiał, ale jest coś jeszcze, o wiele gorszego. Ja byłem, byłem katowany.  Bił mnie pod byle pretekstem. Dostałem złą ocenę w szkole, łomot. Nie wykonałem zadania wyznaczonego dla mnie, lanie....
-Harry, ja nie wiedziałam.
-Nikt nie wiedział. Robił to kiedy nikogo, oprócz nas samych w domu nie było.-uśmiechnął się sztucznie. -Ale wiesz co, dzięki temu myślę, że jestem silniejszy niż byłem. Nie tylko psychicznie, ale i fizycznie.-dziewczyna otworzyła usta w celu zadania mu kolejnego pytania. -Proszę nie mówmy już o tym.-skinęła głową. -Gdzie teraz?-zapytał, ściskając palce jeszcze bardziej na jej kolanie.
-W prawo i będziemy na miejscu.
***
Weszła do domu. Przechodząc przez próg od razu poczuła ten odór. W salonie walały się rozmaite, szklane butelki po piwie czy wódce.
-Nie kłamałaś?-kiwnęła przecząco głową. Weszli w głąb mieszkania, poszukując drzwi od jej pokoju.
***
-Co mam robić?-rozejrzał się po błękitnym pomieszczeniu. Dziewczyna wyjęła spod łóżka trzy walizki, które następnie otworzyła.
-Ja spakuję wszystkie ciuchy ty schowaj do tych kartonów tamte książki i dwa pluszaki.-kiwnął głową wykonując wyznaczone mu zadania. Gdy szatynka zamykała już ostatnią walizkę do pokoju wtargnęła już ledwo trzymająca się na nogach kobieta.
-Rose, córeczko gdzie ty byłaś?-złapała się za białą komodę.
-Tam gdzie było mi najlepiej.-odparła beznamiętnie.
-Po co ci te walizki?-kobieta chwiejnym krokiem podeszła do niej otwierając jedną z toreb.
-Wyprowadzam się z tego domu. Mam dość twojego pijaństwa. Mam dość tego domu, który tak naprawdę nim nie był. Przez ciebie wcale nie miałam dzieciństwa. Gdzie byłaś kiedy cię potrzebowałam? Kiedy miałam w szkole przedstawienie na dzień matki, byłam jedyną osobą, do której przyszedł ojciec. Wyglądało to tak jakbym w ogóle nie miała kochającej mnie mamy. Nienawidzę cię. Radź sobie sama, bo ja już nigdy tutaj nie wrócę. Możesz zapomnieć, że kiedykolwiek miałaś córkę.- na jej policzkach już dawno powstał szlak łez, obiecała Harry'emu, że już nie będzie płakać. Jednak emocje wzięły górę.
-I gdzie pójdziesz? Nie znajdziesz nikogo takiego jak ja.-zaśmiała się jej bezczelnie w twarz.
-Do mnie.-Harry w końcu postanowił się odezwać. Kobiety spojrzały na niego w tym samym czasie.
-Do niego?-wskazała na niego palcem.
-Do tego niedorajdy, mopa. Córko jeszcze możesz tu zostać.
-Nie mamo. Już nigdy mnie nie zobaczysz.-wzięła do rąk walizki wychodząc ze swojego ,,byłego'' błękitnego pokoju. Harry podążył zaraz za nią, żegnając się z trudem jak przystało na dżentelmena. 
To życie jak cho­ry psycho­logiczny dra­mat, przed­sta­wiony w gro­tes­ce, pi­sany przez pi­jane­go scenarzystę. 



2 komentarze:

  1. Super rozdział! :) Jak najszybciej dodaj następny! :D Powodzenia! ;)
    Kola ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo polubilam tego bloga :-) Warto bylo czekac na ten rozdzial :-D Rowniez zycze powodzenia i Wesolych Swiat, bo nie wiem, czy dodasz cos przed 24 grudnia :-)

    OdpowiedzUsuń