środa, 21 stycznia 2015

Rozdział czternasty

-Gdzie idziemy?-chłopak trzymał ją za rękę, idąc w stronę dużego budynku znajdującego się na obrzeżach miasta. Zmrużyła oczy, chcąc zobaczyć duży napis znajdujący się na betonowej budowli. 
-Zaraz się dowiesz.-weszli po ceglanych, czerwonych schodach. Dziewczyna podniosła głowę zauważając metalowe literki, pomalowane na biało i niebiesko.
-Szpital?-skinął głową, uśmiechając się lekko. Drzwi, które prowadziły do środka rozsunęły pozwalając im  na swobodne wejście. Szatynka rozejrzała się po wielkim holu, w którym przebywali rozmaici pacjenci, z różnymi powikłaniami. Po prawej stronie znajdowała się recepcja, za którą siedziała młoda kobieta, ubrana w biały fartuch. Podniosła wzrok znad papieru, uśmiechając się w stronę chłopaka. -Harry?-uciszył ją, całując lekko w górną część głowy. Westchnęła rozglądając się po otaczającym ją pomieszczeniu. Skręcili w prawą stronę. Chłopak popchnął drzwi, za którymi znajdował się oddział psychiatrii. -Dlaczego tu przyszliśmy?-spojrzała na chłopczyka, który siedział na białym plastikowym krzesełku, wpatrując się w swoje jak na niego nazbyt chude nogi. Był wyczerpany. W jego oczach było widać smutek, który znikł, gdy tylko podniósł głowę, zauważając Harry'ego.
-Cześć Gabe.-szatyn uśmiechnął się, puszczając jej rękę i podchodząc do na oko czternastoletniego chłopca.
-Dzień dobry.-szatynka stała, nie dowierzając co właściwie się dzieje przed jej brązowymi tęczówkami.
-Jak się czujesz?-chłopczyk o czarnych, prostych włosach, poprawił swoje granatowe okulary. 
-Lepiej doktorze.-to co usłyszała kompletnie wmurowało ją w szarą podłogę, na której właśnie stała. Jej chłopak, lekarzem i to w dodatku psychiatrą. Szatyn złapał ją za rękę, przyciągając bliżej siebie.
-Zjadłem dzisiaj jedną dużą marchewkę i trzy kęsy chleba z sałatą.-uśmiechnął się lekko, w stronę swojego terapeuty.
-Pamiętasz chyba o naszej umowie co? Ty zaczynasz normalnie jeść, a ja w zamian zabieram cię do kina na premierę twojego ulubionego filmu.-skinął głową, z powrotem patrząc na zielony materiał dresowych spodni od spania. 
-Dobrze, więc ja pójdę się przebrać w swój kitel i zaraz cię zawołam.-Harry wstał. Musnął delikatnie policzek Rose, wchodząc do pokoju przez drzwi na których znajdowała się tabliczka z jego imieniem i nazwiskiem. Dziewczyna zajęła wcześniej zajęte miejsce. Między nią, a Gabe'em zapanowała nieprzyjemna cisza. Rose, postanowiła ją przerwać. Wyciągnęła ze swojej dżinsowej kamizelki cukierka, którym chciała poczęstować chłopaka.
-Nie, dziękuję.-nagle skarciła się w myślach, chowając go z powrotem do kieszeni. Jak mogła być taka głupia. Chłopak choruje na anoreksję, a ona chce dać mu według niego najokropniejszą rzecz  na świecie. Westchnęła. Gabe, spojrzał na nią z zainteresowaniem.
-Jest pani dziewczyną doktora?-uśmiechnęła się w jego stronę. 
-Wychodzi na to, że jestem.
Po kilku minutach, białe drzwi otworzyły się ukazując brązową czuprynę Harry'ego. 
-Gabe jesteś gotowy?-skinął głową, wstając. Szatyn otworzył szerzej drzwi, wpuszczając go do jego gabinetu. 
***
-Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć?-wzięła do ręki jedną z książek medycznych znajdujących się na regale, stojącym w kącie pomieszczenia.
-Dzisiaj.-odłożyła rzecz na swoje wcześniejsze miejsce. Złapał ją za rękę, przyciągając w swoje objęcia. 
-Uwielbiam swoją pracę. Móc pomagać innym, leczyć ich z nałogów, chorób, a później widzieć ich uśmiechnięte buzie.
-To piękne.-szepnęła, składając na  jego ustach delikatny pocałunek. 
-A propo piękności, wyglądasz ślicznie w tej błękitnej sukience.-przeniósł swoje dłonie na jej uda okryte niebieskim materiałem.
-Harry.-przejechał palcem po jej odkrytej lekko skórze.
-Zapraszam cię dzisiaj na kolację. Nie przyjmuję odmowy.-podniósł głowę, w jego zielonych tęczówkach zaczęły tańczyć złote iskierki.
-Jeśli chcesz.
-Chcę i to bardzo. Tylko najpierw pozwól ściągnąć mi ten okropny fartuch.-zaśmiała się. Wstała z jego nóg, okrytych ponownie czarnym materiałem dżinsów.
-Mówiłeś, że uwielbiasz swoją pracę. -podniosła brew.
-Bo tak jest, ale tego kitla, akurat nienawidzę.
Ano­rek­sja to cho­roba duszy, ale przekłada się także na ciało. 

4 komentarze:

  1. Wow *-*fantastyczne opowiadanie ^^ i ostatnio odkrylam, ze lubie czytac fanfiki o Harrym ;) a ten blog ma niezwykly potencjal. Tylko mam jedna mala uwage-mysle ze odrobine zbyt szybko zniknela sprawa jej gwaltu. Bo zachowuja sie tak jakby nic nigdy sie nie stalo (oprocz mysli przywolanej co kolka rozdzialow). A gdzie policja itp? Rozumiem jesli Rose nie chce do tego wracac, ale jednak albo dalej pociagnelabym ten watek wyrazniej i mocniej, albo go zakonczyla :)
    Tak czy siam, blog jest wspanialy i na pewno bede tu zagladac <3
    Przepraszam, za brak polskich znakow ;-;
    Zdrowka i weny zycze ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudoo <3 czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki twojemu opowiadaniu zaczęłam uwielbiać ten znakomity zespół. Uwielbiam też czytać twoje opowiadanie, a uwierz, że jestem dość wybredna co do stylu pisania. Z niecierpliwością czekam na kolejny piękny i wzruszający mnie rozdział.

    OdpowiedzUsuń