-Rose.-przytulił ją do swojego nagiego torsu. Odgarnął brązowe kosmyki włosów z jej czoła.
-Nie płacz.-starł słone krople łez z jej policzków. Dziewczyna skuliła się w kłębek.
-Widocznie to nie był odpowiedni moment. Spróbujemy kiedy indziej kochanie.-cmoknął ją w czoło, delikatnie opuszkami palców jeżdżąc po jej nagim ciele.
-Harry to znowu bolało gdy ty.... Wszystko wróciło. Ta noc, ta dróżka. Oni. Ja przepraszam.-załkała, chowając się pod śnieżnobiałą kołdrą.
-Ciiii.-ucałował ją w czubek głowy, uspokajająco kołysząc w swoich ramionach.
-Przepraszam.-wstał, zakładając na swoje nagie ciało czarne bokserki. Ostatni raz spojrzał na szatynkę, wychodząc z sypialni. Dziewczyna wybuchła histerycznym płaczem. Wiedziała, że odejdzie, że pomimo bólu mogła dać mu trochę przyjemności z tego związku. Lecz wspomnienia wygrały. Pociągnęła nosem, próbując oddać się krainie snu. Brakowało jej ciepła, zapachu mięty, a przede wszystkim jego. Anioła o zielonych tęczówkach.
***
Gdy obudziła się zegarek wskazywał godzinę jedenastą rano. Pod jej oczami znajdowały się fioletowe wory, które powstały w wyniku nieprzespanej nocy i płaczu. Miejsce koło niej było puste. Harry'ego nie było. Wstała owijając swoje nagie ciało białą kołdrą. Wyjęła z szafy swoje czarne dresy i zieloną bluzkę szatyna. Po jej policzku popłynęła drobna, słona łza. Z trzymanymi w ręku ubraniami skierowała się w stronę łazienki.
***
Usiadła na kanapie. Gdyby wiedziała, gdyby nie uciekła. Nie poznałaby go. Szatyna o zielonych, pięknych tęczówkach. Zostawił ją , bez wsparcia, bez czułości, bez ramienia w które mogłaby się wypłakać. Zostawił ją samą. Myślała, że Harry jest inny. Myliła się. Obiecał, że nie będzie powodem jej łez, a dzisiaj właśnie w jakimś stopniu nim był. Obiecał, że będzie jej aniołem stróżem, że będzie się nią opiekował. Do czasu. Wyszedł i jeszcze nie wrócił. Nagle usłyszała trzask otwieranych drzwi. Dziewczyna wpatrywała się tępo w ścianę przed sobą. Rozważała, że to on przyszedł przeprosić, pocieszyć, a przede wszystkich przytulić i ucałować. Zabłądziła. Zamrugała oczyma. Zobaczyła przed sobą uśmiechniętą twarz szatyna o szaro-niebieskich tęczówkach.
-Cześć mała.-chłopak widząc jej pełną smutku twarz, stał się nadzwyczaj poważny. -Ejj Rose co jest?-usiadł koło niej, otaczając jej ciało swoim umięśnionym ramieniem. Potrzebowała właśnie tego. Przyjaciela, który zrozumie. Ponownie wybuchła płaczem.
-Louis bo my prawie uprawialiśmy seks...-szatyn uśmiechnął się, przejeżdżając ręką po swojej postawionej grzywce.
-To chyba dobrze.
-Nie, bo widzisz.-nerwowo zaczęła bawić się palcami swojej drobnej dłoni.
-Ja nie dałam rady. To wszystko przez.......-otworzyła usta, które nie wypowiedziały żadnego słowa. Starła łzy z jej już nazbyt mokrych kącików oczu.
-Wiem co się stało Rose. Harry mi powiedział.-uśmiechnął się pocieszająco.
-On wyszedł, zostawił mnie samą i do tej pory nie wrócił.-spuściła głowę. Chłopak przyciągnął ją do siebie, zamykając ich dwa ciała w szczelnym uścisku.
-Na pewno wróci. Harry nie jest głupi. Zapewne chciał to wszystko przemyśleć.
-Przemyśleć? Co przemyśleć?-wstała gwałtownie, podchodząc do okna.
-To wszystko.-chłopak nerwowo podrapał się po karku.
-To wszystko? Louis, proszę cię wyjdź. Zostaw mnie samą.-położyła obydwie dłonie na drewnianym, ciemnym parapecie.
-Rose?-wstał z kanapy, na której przed chwilą jeszcze siedzieli.
-Wyjdź. Proszę.-wyszeptała. Chłopak wykonał jej polecenie, ostatni raz posyłając w jej stronę pokrzepujący uśmiech. Harry wczoraj powiedział jej dwa bardzo ważne słowa. Miała nadzieję, że nie kłamał, że mówił prawdę. Dziewczyna miała ostatnio dziwne wachania nastroju, który zamieniał się ze szczęśliwego w smutny. Myślała, że to przez te wszystkie przykre i dobre sytuacje.
***
Od kilku godzin leżała na kanapie w salonie. Zegarek wskazywał godzinę szesnastą popołudniu. Szatyn nie wrócił. Dziewczyna zaczęła odchodzić powoli od zmysłów. W dodatku ponownie zaczął boleć ją brzuch. Wzięła jedną tabletkę przeciwbólową, która nie dała żadnego rezultatu. Przymknęła powieki czując przychodzący powoli sen. Była zmęczona.
***
Gwałtownie otworzyła oczy. Usłyszała dźwięk zamykanych drzwi i kroki. Za oknem było już ciemno. Na niebie świeciły gwiazdy, jedne mniej. Drugie bardziej. Gwiazdozbiory były jak ludzie.
-Harry?-szepnęła, zakrywając się jeszcze mocniej kocem. Chłopak przystanął, rozglądając się po pomieszczeniu. Jego oczy, spotkały się z tęczówkami zapłakanej dziewczyny, która podniosła się do pozycji siedzącej.
-Rose?-podszedł do niej, podniósł dłoń chcąc pogłaskać ją po bladym policzku.
-Zostaw mnie Harry. Dlaczego mnie zostawiłeś? Mogłeś powiedzieć od razu, że nie jestem dla ciebie wystarczająca. Po co wymówiłeś te dwa ważne dla mnie słowa, skoro dla ciebie nic one nie znaczą?-wzruszył ramionami. Sam nie znając odpowiedzi na te pytania.
-Wiedziałam.-wstała, uciekając do ich jak na razie wspólnej sypialni. Chłopak złapał ją w momencie, gdy dziewczyna miała już wejść do ich azylu. Przyparł ją do ściany, całując gwałtownie w usta. Szatynka odepchnęła go wymierzając w stronę jego policzka dosyć bolesny cios.
-Powiedziałam coś Harry.-przeszła przez próg sypialni. Zatrzasnęła drzwi. Usiadła na podłogę, opierając się o drewnianą płytę.
-Kocham cię Rose.-szepnął, trzymając swoją dłoń na swoim czerwonym policzku.
Zamknij oczy, ale nie umieraj. Masz prawo do płaczu. A potem wstań i walcz o następny dzień.
O jejuniu, ale się dzieje, jestem ciekawa co zrobi Harry, więc czekam na następny rozdział :*
OdpowiedzUsuńRobi sie ciekawie ;)
OdpowiedzUsuńFajny daj nexta ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny
OdpowiedzUsuńTen rozdzial jest boski ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział
OdpowiedzUsuńKocham to
OdpowiedzUsuńKocham to ff:*
OdpowiedzUsuńDajesz nastepnego bo ten jest tak swietny ze juz nie moge sie doczekac ;)
OdpowiedzUsuńSuper jeden z najciekawszych jakie czytalam ;)
OdpowiedzUsuńNo nie... komplikacje... a bylo tak pieknie...
OdpowiedzUsuńJuz od 4 dni jest 10 komentarzy a rozdziału jak nie bylo tak nie ma ;) nie no haha alez ja jestem niecierpliwa ;)
OdpowiedzUsuń