czwartek, 26 lutego 2015

Rozdział siedemnasty

Dziewczyna uchyliła lekko, swoje jak dla niej ciężkie w tej chwili powieki.  Znajdowała się w ich azylu spokoju. W sypialni. W głowie, pojawił się obraz jej skulonej, płaczącej z powodu bólu. Harry'ego, który panicznie, biegał z kuchni do salonu. Utrata przytomności, oraz pustka o kolorze czerni. Odgarnęła ze swojego czoła niesforny kosmyk, jej brązowych włosów. Podniosła się do pozycji siedzącej, poprawiając przy tym samym białą poduszkę, która chroniła ją przed drewnianym oparciem sypialnianego łóżka. Swoją bladą dłoń, położyła na płaskim brzuchu, który jeszcze kilka godzin temu sprawiał jej ból. Dopiero teraz zauważyła jak jej ciało pokryte zostało jej niebieską piżamą w owieczki. Harry. Uśmiechnęła się w myślach. Wstała z łóżka, odkrywając swoje nogi, które zaraz zetknęły się z drewnianą podłogą w pokoju. Skierowała się w stronę lekko uchylonych drzwi. Wyszła z pomieszczenia, nazywanego sypialnią. Zeszła po schodach, które oddzielały parter i pierwsze piętro. Słysząc zachrypnięty głos chłopaka, na jej twarzy pojawił się jeszcze szerszy uśmiech. Przeszła kilka kroków, by zaraz znajdować się w kuchni, z którego dobiegał jeszcze jeden głos, który zapewne należał do jednego z przyjaciół szatyna o zielonych tęczówkach.
-Marchewa.-stanęła w progu, widząc dobrze jej znaną osobę. Chłopak wstał uśmiechając się jak zawsze zresztą. Przytulił szatynkę do swojego ciała, na co ona wtuliła się w jego tors jeszcze bardziej. 
-Cześć mała.-poczochrał jej już dosyć nie ułożoną fryzurę. Dziewczyna, klepnęła go w ramię, na co ten teatralnie potarł bolące miejsce.
-Hej Lou.-stanęła na palcach , by musnąć delikatnie skórę jego nieogolonego policzka. 
-Mógłbyś w końcu, zgolić to coś na twojej twarzy.-Harry zaśmiał się wstając z krzesła, na którym jeszcze przed chwilą  spoczywał.
-To coś, to moja męska duma.-zachichotała podchodząc do swojego chłopaka. Szatyn spojrzał na nią czule, obejmując swoimi silnymi ramionami.
-Moje gołąbeczki.- Louis spojrzał na nich, odgarniając ze swojego czoła grzywkę, która dzisiaj była wyjątkowo oklapnięta.-Przy okazji Rose, świetnie ci w tej piżamce.-na policzkach dziewczyny pojawiły się dwa szkarłatne rumieńce. Harry podniósł brew spoglądając w stronę swojego najlepszego przyjaciela.
-Stary. Czy ty czasem się za bardzo nie zapędzasz?-chłopak o szaro-niebieskich tęczówkach, wzruszył ramionami, zapewne specjalnie drocząc się z szatynem o zielonych oczach. 
-Nieeee, skądże.-Harry z dezaprobatą, westchnął. Jego duża dłoń, wykonywała rozmaite ruchy na brzuchu dziewczyny, która teraz czuła się o wiele lepiej niż wczoraj.
-Dobra. To ja już będę leciał, mam parę spraw do załatwienia na mieście. Harry pamiętaj, o tym, o czym ci mówiłem.-szatyn niedostrzegalnie skinął głową, na przyjaciela, który właśnie wyszedł z ich kuchni, następnie domu. 
-O czym?-dziewczyna odwróciła się w stronę chłopaka, którego twarz w trakcie jednej sekundy zmieniła się z uśmiechniętej na twarz bez jakichkolwiek emocji.
-O niczym Rose, to moja sprawa.-wiedząc, że chłopak powoli zaczyna się denerwować, postanowiła nie pytać już, o niewygodny dla niego temat. Między nimi nastała krępująca cisza. Po chwili dziewczyna wyrwała się z jego objęć, podchodząc do elektrycznego urządzenia nazywanego lodówką. Wyjęła z niej butelkę, z białą cieczą. Mlekiem. Wlała ją do pustego kubka, który stał na jednym z blatów kuchennych. Odstawiła szklaną rzecz z powrotem do lodówki. Pijąc, ukradkiem zerkała w stronę szatyna o zielonych, pięknych tęczówkach. Siedział przy stole, ubrany w czarne spodnie i flanelową czerwono-czarną koszulę w kratę. -Gniewasz się na mnie, bo nie chcę ci powiedzieć, o czym powiadomił mnie Louis?-skinęła głową, kładąc kubek na szafkę. -Chciałbym, ale niestety nie jestem jeszcze na to gotowy. Widzisz bo on powrócił.-zgarnął swoją kręconą grzywkę z czoła.
-Kto?-zdziwiona usiadła na krześle obok niego.
-Ktoś, kto wyrządził wiele krzywdy w moim życiu.-przytulił się do niej mocniej niż kiedykolwiek.
***
-Jak się czujesz kochanie?-wszedł do sypialni w której dziewczyna, przygotowywała swój codzienny strój.
-Dobrze Harry. Ja nie wiem co mi się wczoraj stało. Ten ból był jak stado atakujących mnie os.-skinął głową, podchodząc do niej i całując czule w jej tylną część szyi. 
-Nawet nie wiesz, jak się wczoraj o ciebie bałem.-musnął delikatnie jej jedno z gołych ramion.
-Myślałem, że stracę najważniejszą osobę w moim życiu.-dziewczyna stanęła na palcach, zatapiając swoją dłoń w jego kręconych włosach, na których teraz znajdowała się czarna bandama.  Byli dla siebie stworzeni, uzupełniali się wzajemnie swoimi słowami, gestami, a przede wszystkim uczuciem. 
 Myślę , że im bar­dziej poz­na­jemy nasze ta­jem­ni­ce to bar­dziej się kocha­my . 
Jeśli nasze ciała pa­sują do siebie . Jeśli nasze myśli są ta­kie sa­me a nasze ges­ty są jed­noznaczne to uważam , że jes­teśmy dla siebie stworze­ni . 
____________________________________________________________
10 komentarzy-nowy rozdział

10 komentarzy:

  1. Super rozdział, nie mogę doczekać się kolejnego :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny *__*, czekam z niecierpliwością na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny :D
    Nie mogę się doczekać kolejnego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham. Czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze, ze sie jej nic nie stalo... Harry jest slodki :-) Ale ta tajemnicza osoba pewnie namiesza...

    OdpowiedzUsuń
  6. Super :)) Dodajde do obserwujacych!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu! To opowiadanie jest cudowne!

    OdpowiedzUsuń